O kolorze mocno pożądanym - Essie, Mint Candy Apple

Ah te Essie - zupełnie skradły moje serce. Co z tego, że mam w swojej kolekcji kilkanaście nieużytych lakierów, co z tego, że nie mieszczą się w kufrze i co z tego, że mój portfel bardzo cierpi... Po prostu musiałam je mieć, po tym jak na targach kupiłam jedynie trzy lakiery, w ostatniej promocji nabyłam ich aż dwanaście. Dziś pora na prezentacje lakieru, który znikał z półek z prędkością światła i dostać go w Warszawie było niezłym problemem.

Na początku nie wydawał mi się specjalny, kupiłam jeden, aby wysłać Mysieuszce i w domu zobaczyłam, że jest bardzo podobny do lakieru Donegal, który pokazywałam jakiś czas temu. Okazało się, że znalazłam odpowiednik szybciej niż myślałam i wtedy było już postanowione - muszę go mieć. Mieć i już.

Piękny, miętowy odcień, w rzeczywistości nieco bardziej zielonkawy niż na zdjęciu. Do pełnego krycia wystarczają dwie warstwy, które wysychają ekspresowo. Lakier nie odpryskuje, bez żadnego topu zaczyna się ścierać po ok. 4-5dniach, kiedy pojawia się już odrost, więc tak czy siak poprawki są potrzebne. Jednak przy tak jasnym kolorze starte końcówki są niemal niewidoczne. Ma wygodny, szeroki pędzelek. Nakładam go dwoma ruchami, więc cały zabieg trwa bardzo krótko.

Ja jestem zachwycona, pokochałam go całym sercem i wracam do niego bardzo często. Ładnie komponuje się z innymi lakierami, dlatego często jest także dodatkiem do innego koloru, na serdecznym paznokciu :)

Czy wy także skusiłyście się na Mint Candy Apple? A może teraz macie ochotę to zrobić? :)