Właśnie sobie zdałam sprawę, że ostanio na blogu dominuje pielęgnacja. Mimo tego, że posty z tego przedziału zazwyczaj cieszą się mniejszą popularnością, to i tak odzew od Was jest ogromny. Uwierzcie - nic tak nie cieszy jak komentarze pod postami, które pokazują, że czytacie i interesuje Was to. Jesteście wielkie!!!
***
Wracając jednak do tytułu postu... Firmę Mary Kay znam od bardzo dawna. Jeszcze gdy zupełnie nie interesowały mnie kosmetyki - a jedynie na szkolną dyskotekę podbierałam tusz - moja mama uwielbiała markę i poznała bardzo wiele ich kosmetyków. Miłość ta chyba przeszła i na mnie, bo... no właśnie: do mojej kosmetyczki zawitał przepiękny rozświetlający puder - Sheer Dimensions Powder w kolorze Lace (Coral). Śliniłam się, śliniłam się i mam! I co tego, że jest już entym różem o pomarańczowym zabarwieniu w mojej kolekcji. Moim zdaniem jest wyjątkowy na tyle, że w odstawkę poszło wszystko, czego używałam do tej pory. Tak, nawet brzoskwiniowy burżujek.
Pudry dostępne są w czterech kolorach. Każdy ozdobiony pięknymi trójwymiarowymi detalami, które niewątpliwie przykuwają uwagę. Jest to limitowana edycja - dostępna do wyczerpania zapasów, tak więc kto pierwszy ten lepszy :)
Pierwszym zwiastunem luksusu jest kartonowe pudełeczko, w którym dostajemy puder. Jest proste i eleganckie, a w środku... Plastikowe, porządne opakowanie - srebrna podstawa i przezroczyste zamknięcie. Wszystko utrzymane w elegancji, jednak wyjątkowe i jedyne. Jest to coś nowego, co pokazuje, że kosmetyki kolorowe można podać w naprawdę ciekawy, ale nadal elegancki i luksusowy sposób.
Puder w dotyku jest aksamitny, bardzo delikatny. Tak samo jak urocze tłoczenie, które po ok. miesiącu używania wytarło się. Myślę jednak, że to całkiem dobry wynik. Przez cztery tygodnie miałam na co patrzeć, a i nadal ubytek jest tak minimalny, że róż prędzej się przeterminuje niż skończy. Tak więc dobrnęliśmy do tego, że jest wydajny. Zapomniałam dodać, że ma 7,5g (warto podkreślić, że do tej pory mój "największy" róż miał 5g, a przykładowo spiekany róż Bourjois ma zaledwie 2,5g). Przy okazji pojemności sprytnie przejdę do ceny i powiem Wam, że moim zdaniem jest wart tych 135złotych! Jest wart każdej złotówki, zwłaszcza, że jest średnio dwa razy większy niż inne produkty w tej kategorii i z pewnością posłuży mi przez 24miesiące, które są dozwolone.
Róż ma świetną pigmentację, choć oczywiście można nim świetnie stopniować nasycenie rumieńca. Łatwo się aplikuje, dobrze rozciera, tworzy miękkie wykończenie. Bardzo ładnie rozświetla buzię i nadaje jej wyrazu. Dobrze sprawdzał się zimą, ale jestem pewna, że dopiero w lato okaże się prawdziwym hitem. Utrzymuje się na buzi przez jakieś 6godzin, później delikatnie blednie. Mimo rozświetlających drobinek jest subtelny i delikatny, nie jest nachalny ani wulgarny. Mniejszych niedoskonałości nie podkreśla, ale jeśli wyskoczy Wam na policzku większa niespodzianka - użyjcie czegoś innego. Puder nie podrażnia, nie zapycha i nie uczula.
Dla mnie jest ostatnio numerem jeden. Nie udało mi się oddać jego uroku na zdjęciach buzi,
ale jak tylko dorwę porządne światło - obiecuję podmienić foty :)
Ja mam ochotę na kolejne kosmetyki Mary Kay, przede wszystkim na kultowy zabieg Satynowe Dłonie, jednak jego cena powoduje, że będę musiała jeszcze poczekać, zanim będę mogła go kupić (choć wiem, że jest wart tych pieniędzy i bardzo wydajny, są czasami ważniejsze wydatki;). Jeśli i wy jesteście ciekawe kosmetyków Mary Kay, to podaję Wam kontakt do przemiłej konsultantki - z którą ja mam kontakt - Pani Kasi. Jest to przemiła, otwarta kobieta, która na pewno Wam doradzi, bo znakomicie zna się na tym co robi i widać, że naprawdę to lubi! Wkrótce - razem z Panią Kasią - damy Wam znać o warsztatach z Mary Kay, będziecie zainteresowane??
Katarzyna Szulim
Starsza Dyrektor Sprzedaży
Tel.: + 48 609 606 501
Starsza Dyrektor Sprzedaży
Tel.: + 48 609 606 501
E-mail: katarzyna.szulim@gmail.com
Oooo jestem ciekawa tych warsztatów :) Jeszcze Mary Kay nie jest na moją kieszeń ;) A ten róż przepiękny :) Lubię takie połączenie pomarańczy i różu :) No i ten design :)
OdpowiedzUsuńDam znać jakoś w połowie kwietnia :)
UsuńSuper! Czekam z niecierpliwością :)
UsuńAleż Ci zazdroszczę! Cudownie wygląda!
OdpowiedzUsuńCała ta seria jest cuuuuudowna! Nie mogę przestać patrzeć się na zdjęcia tych tłoczeń, a jakbym miała któryś z tych pudrów to bałabym się ich dotknąć ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na informację o warsztatach, brzmi ciekawie :)
Pięknie wyglądają te wzory. Ja też poproszę informację o warsztatach:)
OdpowiedzUsuńPiękny;) Ślicznie wygląda na twarzy;)
OdpowiedzUsuńładny kolorek:-) Ja z Mary Kay na razie miałam tylko peeling do ciala i nieźle się spisywał:-)
OdpowiedzUsuńProdukt wygląda bardzo elegancko, jednak cena jest zbyt wysoka jak na 7g w plastikowym opakowaniu.
OdpowiedzUsuń