Do niedawna jedyną formą maseczki jaką znałam, były saszetkowe kremy, które zostawia się na kilka lub kilkanaście minut na twarzy, więc gdy usłyszałam o materiałowej masce, było to dla mnie zupełnym zaskoczeniem i wiedziałam, że to coś, czego - prędzej czy później - muszę spróbować! Gdy tylko nadarzyła się okazja, zdecydowałam się wypróbować wersję nawilżającą - koral i algi - od BeautyFace Mooya.
Choć za algowymi kosmetykami średnio przepadam, tym razem miałam zamiar skupić się na działaniu, a zupełnie pominąć kwestię zapachu, który jak się potem okazało - był całkiem przyjemny, taki orzeźwiający.
Czarna saszetka podzielona jest na dwie części - większa z materiałową maską i mniejsza z serum.
Maska wykonana jest z porządnego materiału, który się nie rwie. Bardzo obficie nasączona czymś, co konsystencją przypominało mi żel. Odpowiednio dopasowana do twarzy, u góry zachodziła mi jeszcze na włosy, a u dołu sięgała szyji - wszędzie odpowiednio przylegała.
Serum ma przyjemną konsystencję, łatwo rozprowadza się po twarzy. Nałożyłam go obfitą ilość, licząc, że po czasie odpowiednio się wchłonie. Niestety, po czasie zaczęło się delikatnie rolować i musiałam wypłukać twarz. Następnym razem będę wiedziała, aby nałożyć połowę.
Już po 30minutach zauważyłam, że moja cera została nawilżona i odzywiona, wyglądała świeżo i zdrowo. Serum dodatkowo zapewniło gładkość i delikatność, co spotęgowało moje zachwyty. Zdecydowanie przyjemniej patrzyło mi się w lusterko widząc, że moja cera jest dopieszczona i już nie woła o pomoc ;)
Zdecydowanie spodobał mi się taki sposób na dbanie o swoją skórę, dlatego jestem pewna, że nie jest to moja ostatnia maska od Mooya. Znakomicie sprawdzi się na "pielęgnacyjnych" wieczorkach z przyjaciółkami, jak i wtedy, kiedy sama będe miała ochotę zrelaksować się w ciszy...
Znacie Mooye? Które zabiegi jeszcze polecacie? Mnie bardzo kusi winogronowe "wzmocnienie i młodość"...:)
Słyszałam o takich maskach, ale jeszcze nie miałam. Muszę kiedyś wypróbować :)
OdpowiedzUsuńWitaminy młodości...świetna ;) A z tym serum zrobiłam dokładnie tak samo...za dużo go napaćkałam na buźkę :D
OdpowiedzUsuńtakie chciałyśmy być rozrzutne... :D :D
UsuńNie znam jeszcze tej firmy i jej kosmetyków, ale sporo dobrego czytałam, wiec pewnie się skuszę kiedyś na taką maseczkę :)
OdpowiedzUsuńna pewno nie pożałujesz ;)
UsuńA jaka cena takiej przyjemności? :)
OdpowiedzUsuńok. 15zł :)
UsuńKusisz tą maseczką.. :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna notka!
Pozdrawiam :*
Z.
Widziałam je na blogach, kuszą niesamowicie :)
OdpowiedzUsuńCiekawy post :) Bardzo zachęcające te maseczki, chyba się skusze na takie domowe spa ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam maseczki w takiej formie. Miałam kilka ze skin food i były rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńDzieki tobie przypomniałam sobie o nich i koniecznie muszę zamówić kilka saszetek.
Ciekawa recenzja :) Nie słyszałam jeszcze o tej opcji koral i algi :)
OdpowiedzUsuńJa też później chodzę i patrzę w lustro ciągle, czy nadal jestem taka piękna ;PP Fajna zmiana na blogu :)
OdpowiedzUsuńJuż wkrótce czeka mnie seans z "przepiórką" ;)
OdpowiedzUsuńWiem już, aby z serum nie przesadzić ;)
Też byłam ciekawa i mam podobną "Perły" a całkiem niedawno dostałam azjatycką kolagenową maskę o podobnej formie:) Obie czekają jednak na swój czas:)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie używałam ale może warto wypróbować
OdpowiedzUsuńciekawią mnie te maski, ale większość tego typu mnie uczula.. :/
OdpowiedzUsuńpierwszy raz spotykam się z tym produktem, chętnie go zakupie i przetestuje
OdpowiedzUsuńW GlossyBox kiedyś były...ja nie próbowałam jeszcze,nie jestem miłośniczką maseczek ale raz na jakiś czas trzeba coś zafundować...
OdpowiedzUsuńNie znam tych masek, ale strasznie mnie kuszą :)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tych produktach,ale wyglądają zachęcająco;)
OdpowiedzUsuńTe maseczki mają świetne opakowania :)
OdpowiedzUsuńNapisz coś więcej na temat tego testowania kremu BB, byłabym zainteresowana:)
OdpowiedzUsuńMmmm, ciekawe, nie powiem :)
OdpowiedzUsuńMoja czeka na swój wielki dzień:D
OdpowiedzUsuńciekawy produkt..musze wypróbować :)
OdpowiedzUsuńmiałam ją, ale nie wytrzymałam pół godziny z nią na twarzy
OdpowiedzUsuńjednak wolę maski, w których można 'się ruszać'
;)
a ja własnie lubię jak coś mnie zmusza do położenia się i sprawienia sobie chwili zupełnego relaksu ;)
UsuńNie używałam tego produktu :)
OdpowiedzUsuńU mnie Mooya czeka na wypróbowanie,a Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca :)
OdpowiedzUsuń