No więc... mój parapetowy bałwan bardzo chciał być na tym zdjęciu :D |
Wysokie, plastikowe opakowanie - przypominające nieco słoik na konfitury - mieści w sobie 250ml kremu. Pod przykrywką znajduje się zabezpieczenie, dzięki któremu zyskujemy pewność, że nikt do naszego kosmetyku nie zaglądał, ani nie wkładał paluchów. Bardzo podoba mi się także design Tołpy, jest bardzo nowoczesny i dostoswany do współnczesnego klienta. Wszystko mamy przejrzyście podane - opis kremu, skład, sposób użycia. Jeśli chodzi o produkty pielęgnacyjne - w kategorii wygląd (i nie tylko) - zdecydowanie wygrywa u mnie Tołpa. Jest ozdobą łazienki :)
Krem-opatrunek jest bardzo jasny, kolorem przypomina mi majonez. Uwielbiam kosmetyki o takim odcieniu, bardzo przyjemnie się ich używa :) Jest gęsty, ale dobrze się rozmarowuje i wchłania, choć przez kilkanaście minut na skórze pozostaje wyczuwalny film. Zapach jest dość specyficzny(jeśli macie grudniowego GlossyBoxa - pachnie trochę jak Au Lait Body Milk... a nawet ładniej:), lekko mleczny. W zasadzie nie jestem w stanie do niczego go porównać, ale bardzo przyjmenie pachnie.
Skoro szczegółowo omówiłam już opakowanie i design, a także zapach i konsystencję, czas przejść do rzeczy najwazniejszej - do działania. Krem - jak już dobrze się wchłonie - od razu pozostawia skórę nawilżoną, miękką i gładką. Do tej pory, żaden krem czy balsam nie radził sobie tak dobrze, że moim suchym ciałem. To, co ucieszyło mnie najbardziej: zregenerował moje suche łokcie, które wyglądały jakbym miała tarczycę. Były naprawdę mocno wysuszone i szorstkie, a teraz są zupełnie gładkie i przyjemne w dotyku - tego się nie spodziewałam :) Przestałam także używać kremów do rąk, które nijak sobie nie radziły w te mrozy. Smaruje opatrunkiem S.O.S dłonie każdego wieczoru, dzięki czemu wszystkie koleżanki zastanawiają się, jak je chronię przed minusowymi temperaturami.
Krem zdecydowanie mi się spodobał, mogę nawet powiedzieć, że jest po prostu IDEALNY. Świetna konsystencja, zapach, działanie. Czego chcieć więcej? Kolejnych opakowań ;)
Krem-opatrunek jest bardzo jasny, kolorem przypomina mi majonez. Uwielbiam kosmetyki o takim odcieniu, bardzo przyjemnie się ich używa :) Jest gęsty, ale dobrze się rozmarowuje i wchłania, choć przez kilkanaście minut na skórze pozostaje wyczuwalny film. Zapach jest dość specyficzny(jeśli macie grudniowego GlossyBoxa - pachnie trochę jak Au Lait Body Milk... a nawet ładniej:), lekko mleczny. W zasadzie nie jestem w stanie do niczego go porównać, ale bardzo przyjmenie pachnie.
Skoro szczegółowo omówiłam już opakowanie i design, a także zapach i konsystencję, czas przejść do rzeczy najwazniejszej - do działania. Krem - jak już dobrze się wchłonie - od razu pozostawia skórę nawilżoną, miękką i gładką. Do tej pory, żaden krem czy balsam nie radził sobie tak dobrze, że moim suchym ciałem. To, co ucieszyło mnie najbardziej: zregenerował moje suche łokcie, które wyglądały jakbym miała tarczycę. Były naprawdę mocno wysuszone i szorstkie, a teraz są zupełnie gładkie i przyjemne w dotyku - tego się nie spodziewałam :) Przestałam także używać kremów do rąk, które nijak sobie nie radziły w te mrozy. Smaruje opatrunkiem S.O.S dłonie każdego wieczoru, dzięki czemu wszystkie koleżanki zastanawiają się, jak je chronię przed minusowymi temperaturami.
Krem zdecydowanie mi się spodobał, mogę nawet powiedzieć, że jest po prostu IDEALNY. Świetna konsystencja, zapach, działanie. Czego chcieć więcej? Kolejnych opakowań ;)
ja jestem leniuchem i kremy nie dla mnie wolę oliwkę;)
OdpowiedzUsuńTen byś pokochała! :D
Usuńoo to jest kosmetyk dla mnie!:)
OdpowiedzUsuńmi przypomina budyn a ja lubie takie budyniowe kosmetyki:) sama poprosze o takie opakowanie:)
OdpowiedzUsuńTak... w sumie budyń to przyjemniejsze skojarzenie, niż majonez :D
UsuńNiesamowicie podobają mi się opakowania kosmetyków Tołpa. Mają świetny design. Taki ratunek przydałby mi się do łokci, bo zaczynają przypominać papier ścierny...
OdpowiedzUsuńMoje łokcie były w takim samym stanie, więc i Tobie na pewno by pomógł
Usuńnie miałam jeszcze takich kosmetyków, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńo ale świetny :)
OdpowiedzUsuńKoszący ten kremik, coś w sam raz na zimę :)
OdpowiedzUsuńNa zimę, ale mam nadzieję, że i w cieplejsze dni będzie idealny ;)
UsuńKosmetyk marzenie, jak zresztą większość Tołpy ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na konkurs do mojego bloga : http://notonlypaulina.blogspot.com/2013/01/wygraj-botki.html
OdpowiedzUsuńkuszący, może kiedyś wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :)
Usuńciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńnie miałam nigdy tego kremu, ale z chęcią bym go wypróbowała :)
kolejna pozytywna recenzja Tołpy - nie pozostaje mi nic innego jak zakup jakiegoś ich kosmetyku
OdpowiedzUsuńDokładnie ;) ja uwielbiam wszystkie kosmetyki Tołpy, których do tej pory spróbowałam ;)
UsuńCzytałam bardzo dużo o kosmetykach Tołpy i chyba muszę sobie coś z tej firmy sprawić:)
OdpowiedzUsuńspróbuj - warto ;*
UsuńWygląda świetnie,a bałwanek tylko zachęca :P
OdpowiedzUsuńJaki bałwanek uroczy:) czyli s.o.s dla skóry prawdziwe:)
OdpowiedzUsuńMiałam kilka produktów tej firmy , jednak mnie nie przekonały do siebie :)
OdpowiedzUsuńJa testowałam z Malinką Tołpę Nutri Krem Opatruenk i bardzo jestem ciekawa czy te dwa kremy czymś się różnią....
OdpowiedzUsuńAle w poście też jest Nutri Krem Opatrunek :P
UsuńPatrzyłam na blogu u Ciebie i testowałaś z Maliną ten sam krem... :P
Usuńkupiłam i jak dla mnie jest super ;)
OdpowiedzUsuńFajny bałwan, krem mnie skutecznie zainteresował.
OdpowiedzUsuńZapraszam do zabawy http://kraina-testow.blogspot.com/2013/01/the-versatile-blogger-award.html
bardzo lubie takie opakowania:)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Ci się spodobał. :-)
OdpowiedzUsuńJa wolę naturalne oleje roślinne!.
Dziękuję za recenzję:)
OdpowiedzUsuń